Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
Data publikacji: 06.04.2022 r.
Ten rok należy do Gdańska jako Europejskiej Stolicy Wolontariatu. Pod hasłem „Bez nas nie działa” w mieście odbywają się wydarzenia zachęcające do bezinteresownej pomocy potrzebującym.
Sto tysięcy godzin działań wolontariackich, stworzenie dziesięciu lokalnych centrów pomocy i uruchomienie karty wolontariusza – to niektóre cele, które postawiło przed sobą miasto Gdańsk. Uroczystość przyznania mu tytułu Europejskiej Stolicy Wolontariatu odbyła się we włoskiej Padwie. Doceniono w ten sposób wysiłki stolicy Pomorza w promowaniu niesienia pomocy najsłabszym. O decyzji kapituły zainteresowani dowiedzieli się w Międzynarodowy Dzień Wolontariusza, podczas gali online transmitowanej na portalu Gdansk.pl. W jej trakcie przyznano także nagrody w konkursie dla trójmiejskich wolontariuszy „Aktywni w mieście”.
– W Gdańsku różnego rodzaju inicjatywy związane z pomaganiem dobrze się rozwijają. Pamiętam, jak wielu ludzi na początku pandemii było gotowych jeździć do chorych lub izolowanych z lekami czy zakupami. Gdy ktoś potrzebował pomocy, mnóstwo osób podwijało rękawy, aby działać. Warto pomagać, bo dobro powraca – mówi Joanna Łysikowska, inicjatorka akcji #zupodobro, wspierającej ludzi potrzebujących żywności, jedna z osób nagrodzonych w konkursie. Tytuł Europejskiej Stolicy Wolontariatu przyznawany jest corocznie od 2013 r. przez Europejskie Centrum Wolontariatu, międzynarodową sieć z centralą w Brukseli. Gdańsk otrzymał wyróżnienie po Berlinie, stając się dziewiątą z kolei stolicą wolontariatu w Europie. Więcej na: www.evcgdansk.pl.
– Wolontariat jest trudny, ale siła, jaka z niego płynie, zmienia wszystko – mówi Klaudia Suliborska, Wolontariuszka Roku, jedna z wyróżnionych w gdańskim konkursie „Aktywni w mieście”.
JM-W: Co czułaś, gdy dowiedziałaś się, że zostałaś Wolontariuszką Roku?
KS: Zaskoczenie, zwłaszcza że nie wiedziałam o nominacji. Nie odbieram tego wyróżnienia jako nagrody osobistej. Myślę o niej jako o nagrodzie dla nas wszystkich – dla gdańskich wolontariuszy. Jesteś trójmiejską wolontariuszką w Fundacji Mam Marzenie, urzeczywistniającej pragnienia ciężko chorych dzieci.
Jak to jest spełniać marzenia?
To wielkie przeżycie, zwłaszcza że spełniamy marzenia dzieci, wkraczając w sam środek ich cierpienia. Gdy cały świat wali im się na głowę, pytamy: „O czym marzysz?”.
Wszystkie marzenia udaje się spełniać?
Wyobraźnia dzieci zaskakuje. Kiedyś Marta, dziewczynka chora na mukowiscydozę, zapragnęła wypić filiżankę herbaty z królową Elżbietą. Nie wszystkie marzenia są w naszym zasięgu. Pewien chłopiec marzył o własnym boisku sportowym... Najtrudniejsze marzenia dotyczą spotkania z jakąś osobą. Pukamy wtedy do wszystkich drzwi, ale nie wszystko od nas zależy.
Najbardziej wzruszające momenty to te, gdy uda się osiągnąć cel. Miałam kiedyś marzycielkę Emilkę, chorą na białaczkę, która pragnęła polecieć w góry. Gdy przyszłam w odwiedziny, jej mama zapytała, kim jestem. A Emilka na to: „To pani od marzeń”.
Chłopiec po przeszczepie w ciężkim stanie marzył o lego. Kupiliśmy mu opakowanie i obiecaliśmy, że jak ułoży wszystkie, to dostanie następne. I on układał je tak długo, aż wyszedł z choroby.
A jakie momenty są najtrudniejsze?
Gdy nie zdążymy. Pewien marzyciel chory na białaczkę pragnął Xboxa. Daliśmy mu go na 10. urodziny. Rok później marzył o jaszczurce, więc kupiliśmy mu akwarium ze środków prywatnych. Niestety, chłopiec miał wznowę. Jednego roku wielka radość, kolejnego śmierć. Pamiętam też Szymona, który marzył o wycieczce do parku rozrywki. Już mieliśmy jechać do Disneylandu, ale chłopcu odmówiono leczenia onkologicznego i zaproponowano hospicjum. Wręczyliśmy mu „marzenie awaryjne” – laptopa. Nie zdążył się nim nacieszyć, dwa tygodnie później stracił wzrok, niedługo później zmarł. Jego mama zaangażowała się w działalność Fundacji. Dzięki niej spełniliśmy niemal 80 marzeń.
Jak po tym wszystkim wrócić do domu i normalnie żyć?
To obciąża, ale w gronie wolontariuszy dzielimy się przeżyciami. Nie mamy wpływu na to, czy podopieczny przeżyje, ale możemy sprawić mu radość. To siła, która nie pozwala się poddać.
Warto być wolontariuszem?
Kiedyś przeczytałam, że wolontariat jest egoistyczny, bo robimy to dla siebie, żeby poczuć się potrzebni. Myślę, że jesteśmy wolontariuszami, żeby pomóc sobie i sprawiać radość innym. To jest pasja, która zmienia nasze wybory, drogi i wpływa na całe życie.