Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
Data publikacji: 10.10.2022 r.
Zdecydowana większość studentów Erasmusa to dwudziestolatkowie, jednak program nie stawia granic wiekowych. Jedną z najstarszych osób w Polsce, które wyjechały na stypendium, była 61-latka. I to nie był wyjątek!
Miguel Castillo z Hiszpanii miał 80 lat, kiedy w ramach wymiany studenckiej wyjechał do Włoch. Nie zniechęcił go ani przebyty zawał serca, ani wszczepiony bypass. Prasa ogłosiła go nie tylko najstarszym studentem programu Erasmus, ale także jednym z najstarszych żaków na świecie.
– Program Erasmus+ nie narzuca żadnych ograniczeń wiekowych. Każdy student, bez względu na wiek, ma możliwość wyjazdu. Nie ma też żadnych dodatkowych warunków wynikających z zasad programu, które osoby – mające trochę więcej lat niż statystyczni erasmusowcy – musiałyby spełnić – wyjaśnia Renata Decewicz z Zespołu Mobilności Szkolnictwa Wyższego Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji.
73-latek przybył na polonistykę
Co roku na zagraniczne uniwersytety w ramach programu Erasmus+ wyjeżdżają setki Polaków. Wśród nich są także tacy, którzy w chwili wyjazdu 40. urodziny mieli już dawno za sobą. – Od 2014 r. wysłaliśmy na wymianę Erasmusa 18 studentów, którzy w momencie rozpoczęcia mobilności mieli ukończone 40 lat – mówi Monika Satała, uczelniany koordynator programu Erasmus+ Uniwersytetu Warszawskiego (UW). Wśród nich była zresztą jedna znana uczestniczka – wicemarszałkini, a obecnie posłanka Wanda Nowicka, która w chwili wyjazdu miała 61 lat.
– Studiowałam bioetykę na Wydziale Filozofii UW. Kiedy dowiedziałam się, że wiek nie jest przeszkodą, od razu zdecydowałam się na Erasmusa – wspomina. Wyjechała, by przez dwa semestry studiować filozofię na Sorbonie. – Było to ogromne wyzwanie, bo musiałam „odkurzyć” swój francuski, by w tym języku zdawać egzaminy i pisać prace dyplomowe. Również ze względów ekonomicznych nie był to łatwy rok, bo życie w Paryżu jest drogie, więc stypendium nie wystarczało. No ale fakt, że mieszkałam w tym mieście, rekompensował mi wszelkie trudności – uśmiecha się. – Czerpałam z tego garściami, poznałam środowisko polonijne i francuskie organizacje działające na rzecz kobiet. To był wspaniały rok!
Również na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu są erasmusowcy, którzy zdecydowali się na wyjazd, mając ponad 40 lat. – To głównie studenci z wydziałów językowych, ale zdarzają się również z Wydziału Historycznego. Wyjeżdżali na studia do Hiszpanii, Włoch, Niemiec. Naszą najstarszą erasmuską była kobieta, rocznik 1960, która w roku akademickim 2017/18, jako 57-latka, wyjechała na Buckinghamshire New University w Wielkiej Brytanii – wspomina Sylwia Ogórkiewicz z Centrum Wsparcia Współpracy Międzynarodowej UAM w Poznaniu.
Polskie uczelnie także goszczą studentów urodzonych przed 1970 rokiem.
– Najstarszy student, który przyjechał na Erasmusa na Uniwersytet Warszawski, urodził się w 1937 r. i w momencie przyjazdu z Londynu do Warszawy miał 73 lata! Studiował na Wydziale Polonistyki, bo u siebie, w Anglii, był studentem slawistyki – dodaje Monika Satała z UW.
Jakieś problemy? Żadnych!
Co kieruje osobami, które mimo skończonych czterdziestu, pięćdziesięciu czy nawet sześćdziesięciu lat decydują się na wyjazd na Erasmusa? Ciekawość świata, chęć przeżycia przygody i podszkolenia języka. Tak było w przypadku Zbysława Kaczmarka z Poznania, który – mając 48 lat i studiując filologię polską na UAM – w 2014 r. wyjechał na Erasmusa na Wydział Filozofii i Literatury na uniwersytecie w hiszpańskim Kadyksie. – Wcześniej skończyłem polonistykę, ale nie napisałem pracy magisterskiej. Po latach postanowiłem to nadrobić i pomyślałem o wyjeździe na Erasmusa. Główną motywacją było doskonalenie języka hiszpańskiego, którego uczyłem się od kilku lat. Poza tym kierowała mną ciekawość świata, chęć pomieszkania w innym kraju, poznania nowych ludzi, zmierzenia się z językiem – wyjaśnia.
Nie inaczej było w przypadku 47-letniej Anny Maj z Warszawy, studentki filozofii na UW, która o wyjazd na Erasmusa ubiegała się w 2020 r. – Od lat marzyłam o studiach w Hiszpanii. Chciałam studiować filozofię analityczną na uniwersytecie w Barcelonie. Złożyłam dokumenty i się zakwalifikowałam – wspomina. – W międzyczasie postanowiłam wynagrodzić sobie trudy nauki i wyjechałam na Sycylię. Sytuacja covidowa była już napięta i w trzecim dniu mojego pobytu we Włoszech ogłoszono lockdown. Odwołano lot powrotny do Polski i w dodatku okazało się, że przez sytuację pandemiczną nie będę mogła wyjechać do Barcelony. Za radą uczelnianego koordynatora zamieniłam stypendium w Hiszpanii na stypendium na Sycylii. Tyle że zamiast pojechać na studia, zostałam na praktykach. Odbyłam je w lokalnej firmie – wspomina Anna.
Czy starsi wiekiem ersasmusowcy mieli jakieś problemy z zaklimatyzowaniem się w nowym miejscu, czy też z odnalezieniem się wśród młodszych kolegów? – Żadnych! – odpowiadają. – Owszem, moja obecność na początku wywoływała zdziwienie i zaciekawienie innych studentów, ale zawsze spotykałem się z pełną akceptacją i nie miałem problemów w kontaktach z młodszymi – wyznaje Kaczmarek. Przytakuje mu Maj: – Nie istnieje dla mnie problem różnicy wieku. Jeśli nie powiem, ile mam lat, to młodzi ludzie traktują mnie jak koleżankę. Ale jak tylko dowiedzą się o moim wieku, dostają jakiejś blokady. Często jest bowiem tak, że jestem starsza od ich rodziców, więc jak to sobie uświadamiają, włącza im się w mojej obecności kontrola zachowania. Na szczęście mało kto pyta mnie o wiek, a ja się nim bez potrzeby nie chwalę – dodaje ze śmiechem.
Anegdot nie brakuje
Studenci wracający z mobilności przywożą mnóstwo wspomnień, a – jak pokazuje przykład Anny Maj – czasem nawet… przyjaciół. 47-latka przywiozła z Sycylii ślicznego kotka, którego tam zaadoptowała. Zbysław Kaczmarek zaś podkreśla, że nigdzie indziej nie spotkało go tyle zabawnych sytuacji, co na Erasmusie w Hiszpanii. – W pamięci utkwiła mi gra w piłkę z innymi studentami. To był czas, gdy Robert Lewandowski, grając w Borussii Dortmund, strzelił Realowi Madryt cztery bramki. My, grając amatorsko na betonowych boiskach Kadyksu, strzelaliśmy znacznie więcej goli niż zawodowcy. I koledzy śmiali się, że jestem drugim Polakiem po Lewandowskim, który strzelił Hiszpanom tyle bramek. I to na wyjeździe! – wspomina ze śmiechem.
Anna Maj dodaje, że ona też miała mnóstwo przygód, które – choć na początku nie wydawały się zbyt miłe – dziś wspomina z sentymentem. – Pewnego dnia w restauracji w Palermo ukradziono mi telefon – opowiada. – Dałam go właścicielowi lokalu, by mi go podładował, a potem, gdy chciałam swój aparat odebrać, usłyszałam, że… ktoś go zabrał. Wezwaliśmy policję, ale telefon się nie odnalazł. Dopiero gdy moja sycylijska przyjaciółka wysłała po kilku dniach do tej restauracji swoich znajomych, właściciel oddał moją własność. Byłam w szoku, że tak to się odbywa, ale poczułam też ogromną ulgę, bo w telefonie miałam 1500 zdjęć z tego wyjazdu!
Jak twierdzą pracownicy polskich uczelni, wysyłający studentów za granicę, anegdotyczne sytuacje ze starszymi erasmusowcami zdarzają się już na etapie załatwiania formalności.
– Pamiętam, że mieliśmy kłopoty z wysłaniem kilku nominacji, bo na jednej z włoskich uczelni nie można było wpisać w systemie rejestracyjnym daty urodzenia poniżej… 1970 r. – wspomina Monika Satała z UW. – Jednak i ten problem udało się rozwiązać.