Jak pan definiuje sojusz Uniwersytetów Europejskich?
Sojusz Uniwersytetów Europejskich można zdefiniować przede wszystkim jako ogromną szansę na przekroczenie konwencjonalnej ścieżki akademickiej, która jest obciążona bezwładnością i tradycjami. W ramach tych sojuszy otwiera się niezwykła przestrzeń do osiągnięcia naprawdę wielkiego postępu, we współpracy z wspaniałymi partnerami europejskimi. W skrócie, jest to ogromna możliwość rozwoju i międzynarodowego ugruntowania polskich uczelni.
Czym wyróżnia się uczelnia należąca do sojuszu Uniwersytetów Europejskich i dlaczego jest godna uwagi?
Uczelnia należąca do sojuszu Uniwersytetów Europejskich wyróżnia się na wielu poziomach, co czyni ją godną uwagi. Na pierwszym, najbardziej bezpośrednim poziomie, jest to obszar edukacji. Im bardziej edukacja jest międzynarodowa, bogata w oferty i możliwości korzystania z kursów na uczelniach partnerskich, tym bardziej atrakcyjna staje się dla absolwentów. Pozwalają one na poszerzenie horyzontów edukacyjnych nie tylko w macierzystej jednostce, ale także w wielu innych krajach. Konsekwencją tego są również lepsze kompetencje językowe, umiejętność poruszania się w różnych środowiskach i różnorodność doświadczeń. To jest ten pierwszy, oczywisty obszar, gdzie sojusz Uniwersytetów Europejskich przynosi korzyści.
Drugi obszar to praca na uczelni lub studia, które dzięki tego rodzaju współpracy stają się bardziej międzynarodowe. Na Uniwersytecie Gdańskim obserwujemy szybkie podnoszenie kompetencji językowych wśród kadry administracyjnej. Dzięki współpracy i partnerstwom przeszkoliliśmy kilkaset osób, które teraz w sposób płynny obsługują studentów zagranicznych. To zdecydowanie zwiększa naszą atrakcyjność jako uczelni przyjmującej studentów z zagranicy. Uczelnia staje się międzynarodowa na wielu poziomach, nie tylko poprzez programy studiów, ale także poprzez międzynarodowy wymiar kampusu. To tworzy atmosferę i ducha międzynarodowego, co jest zupełnie innym wymiarem w porównaniu do tradycyjnej pracy na uczelni nienależącej do sojuszu.
Skupmy się na studentach i korzyściach, jakie będą czerpać dzięki Uniwersytetom Europejskim?
To ważne, żeby rozmawiać o korzyściach, jakie studenci odnoszą z uczestnictwa w takiej uczelni. Już teraz czerpią z tego wiele korzyści, a nie jest to aspekt zarezerwowany wyłącznie dla przyszłości. Na podstawie naszych doświadczeń z pierwszej fazy projektu, gdzie współpracowaliśmy jako grupa 6 uniwersytetów (obecnie już jest ich 9), można wymienić kilka wartościowych perspektyw, z których korzystają studenci. Przede wszystkim mają dostęp do stale rosnącej oferty kursów, zarówno tych oferowanych w ramach mobilności, jak i kursów online. Obecnie coraz popularniejsza jest forma tzw. "blended learning", hybrydowego nauczania, która łączy elementy tradycyjnych zajęć i kursów online. Na naszej platformie intensywnych kursów online oferujemy wykłady wzbogacone o wysokiej jakości materiały filmowe, które cieszą się dużym zainteresowaniem i zostały już odtworzone tysiące razy. Samodzielna uczelnia nie byłaby w stanie stworzyć tak bogatej oferty. Dzięki połączeniu potencjału dziewięciu instytucji akademickich i ich wkładu w tę platformę, możemy zaoferować naprawdę urozmaicony program uzupełniający.
Jakie wnioski Pan wyciąga po trzech latach uczestnictwa w sojuszu Uniwersytetów Europejskich?
Przed uruchomieniem samego programu czy inicjatywy Uniwersytetów Europejskich już od ponad trzydziestu lat istnieje program Erasmus+, który wcześniej ukazał nam, że studenci korzystający z semestralnej mobilności, mimo różnych ograniczeń, które znamy i staramy się systemowo eliminować, wracali odmienieni. To byli już zupełnie inni studenci, którzy inaczej też patrzyli na swoją macierzystą uczelnię. Nazywam to łapaniem perspektywy czy łapaniem innego horyzontu. Faktycznie, będąc doświadczonym w różnych formach wymiany po studiach, wiem, że świat może wyglądać inaczej, a również naukowcy mogą podejmować badania z zupełnie innej perspektywy. To wszystko jest niezwykle wzbogacające. Nie mówię tylko o międzynarodowym charakterze czy zdobywaniu przydatnych umiejętności językowych. Chodzi mi również o poszerzanie horyzontów. Myślę, że to, z czym mamy dziś do czynienia, to taki Erasmus plus plus. Mówię o ilości dodanych wartości, które wynikają tylko i wyłącznie z tego, że instytucjonalizujemy naszą współpracę, nie tylko na poziomie prostych wymian akademickich, ale rzeczywistego przenikania się kampusów i systemów uniwersyteckich. Uniwersytety europejskie umożliwiły nam budowę równorzędnego partnera europejskiego dla naszych koleżanek i kolegów ze starej i nowej Europy. To niezwykłe doświadczenie, niezwykłe miejsce do studiowania, coraz bardziej atrakcyjne, coraz bardziej zinternacjonalizowane i coraz bogatsze dzięki swojej szerokiej ofercie kursów z dziewięciu uczelni, a nie tylko z jednej.
W jaki sposób sojusz Uniwersytetów Europejskich wpływa na otoczenie uczelni pod względem kontaktów społeczno-gospodarczych, biznesowych i edukacyjnych?
Nasz sojusz SEA-EU można by nazwać branżowym, ponieważ skupia uczelnie usytuowane w nadmorskich miastach portowych. Centralną oś, która łączy nasze partnerstwo, stanowi morze. Oczywiście, nie chodzi tutaj tylko o edukację morską, wydziały oceanografii czy statki badawcze. Istnieje również wymiar społeczny i humanistyczny, który zajmuje się badaniami i edukacją w zakresie prawa morskiego czy handlu morskiego. Obecność tych podmiotów biznesowych, społeczno-gospodarczych, w naszym przypadku związanych z biznesem morskim, wynika również z obecności portów, stoczni, firm spedycyjnych oraz kancelarii prawnych zajmujących się międzynarodowym i transmorskim obrotem. Wielu innych partnerów również wpisuje się w tę podobną kompozycję w każdym z tych miast. Dzięki aliansowi europejskiemu możemy korzystać z doświadczeń i dobrych praktyk innych, integrując naszą działalność w obszarze współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym w codziennej działalności naszych uczelni. To odbywa się w zupełnie inny sposób w Kadyksie, gdzie podpatrzyliśmy kilka świetnych pomysłów, czy w Splicie. Jednakże, my również pokazaliśmy naszym partnerom, jak skutecznie realizujemy współpracę z podmiotami gospodarczymi, szczególnie w sektorze polskiego biznesu morskiego w Gdańsku i szerszym obszarze Trójmiasta na Pomorzu. Mamy tu do czynienia z klastrem morskim, organizacją, która gromadzi praktycznie wszystkie jednostki zajmujące się biznesem morskim. Współpraca z nim jest niezwykle ścisła, a my wspólnie wyznaczamy trendy wynikające z naszych refleksji na temat edukacji morskiej. Jest to bezcenne porównanie perspektyw, które ma ogromne znaczenie. Drugą równie interesującą kwestią jest wyważenie bilansu między naszym praktycznym podejściem do studiów a akademicką misją. To dylematy, które nie dotyczą tylko Polski, ale również mocno rezonują we Francji i Hiszpanii na uczelniach.
Szala przechyla się na praktyczność czy akademickość?
To zależy. Jednakże istnieje ogólne oczekiwanie ze strony rynku pracy, że uniwersytety będą w stanie skutecznie i szybko dostarczać dużej liczby kandydatów do pracy, im szybciej, tym lepiej. Widoczne jest to dzisiaj, a ekstremalnym przykładem jest dziedzina informatyki, gdzie studenci już po pierwszym roku lub po trzech semestrach mają trudności z ukończeniem studiów, ponieważ są werbowani przez firmy i zatrudniani na korzystnych warunkach. To samo dotyczy osób posiadających umiejętności językowe, co wcześniej nie stanowiło problemu dla kontynuowania nauki, ale teraz stanowi pewne zagrożenie już po uzyskaniu drugiego stopnia, nie wspominając o licencjacie. Ta dyskusja również toczy się w naszym gronie uniwersytetów europejskich, i jesteśmy dość zgodni co do istnienia pewnej "złotej granicy" kompetencji ogólnych i akademickich, których nie można pomijać w procesie kształcenia, ponieważ to właśnie z nich wynika zdolność do zdobywania praktycznych umiejętności. Jednakże, nie jest tajemnicą, że uczelnie coraz częściej otwierają kierunki o wyraźnym wymiarze praktycznym, zatrudniając praktyków. To już stanowi ponad 50 procent zatrudnienia na niektórych uczelniach, włączając Uniwersytet Gdański, gdzie organizujemy zajęcia z udziałem praktyków, zarówno w dziedzinie dziennikarstwa, jak i praktycznej informatyki czy hydrografii morskiej. Dążymy do kształcenia specjalistów branżowych i dostarczania na rynek pracy znakomitych kandydatów, jednocześnie czerpiąc korzyści z tej bogatej współpracy. Balans ten jest trudny, ale nie niemożliwy do osiągnięcia. Możemy go dobrze wyważyć i opierać się na doświadczeniach naszych koleżanek i kolegów.
Po części już Pan powiedział, ale proszę o doprecyzowanie: dlaczego ten konkretny sojusz, a nie inny? Czy wynikał on tylko z tego, że znajdujecie się nad morzem, czy są jeszcze inne powody?
Uważam, że oś morska jest bardzo dogodnym punktem odniesienia, korzystnym w bardzo pozytywnym sensie. Jako uczelnie nadmorskie, działamy w obszarze inicjatyw gospodarczych i społecznych o charakterze morskim. Kształcimy określone profile związane z tym środowiskiem. Również w kwestii roli granicznych uczelni, mamy bardzo podobne spojrzenie. Uniwersytety portowe pełnią taką funkcję graniczną. Jest to fascynująca perspektywa, której, myślę, nie znajdziemy w uniwersytetach śródlądowych. Ale oczywiście, nasze konsorcjum nie składa się tylko z uczelni podobnych lokalizacyjnie. Mamy podobieństwa nie tylko pod względem geograficznym, ale także co do wielkości, liczby studentów, pracowników naukowych. Różnią się budżety, gdyż trudno porównać Uniwersytet w Kolonii z Uniwersytetem Gdańskim. Ale to nie jest najważniejsze. Ważne jest, że nasze uczelnie, niemal wszystkie, są względnie młode. Może z wyjątkiem Uniwersytetu Maltańskiego, który jest faktycznie najstarszy. Nasze postrzeganie i stosunek do tradycji akademickiej jest z pewnością nieco inne niż na starych europejskich uniwersytetach, gdzie pewne tradycje stanowią wielką wartość i dziedzictwo, ale czasem również mogą stanowić pewne ograniczenia dla dynamicznego rozwoju i nowoczesnych rozwiązań. Nas połączył nie tylko charakter nadmorski, ale również charakter uczelni samej w sobie.
Rozmawiała Anita Czupryn