Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
Data publikacji: 23.12.2022 r.
– Wykładowcy na zajęciach mogli pomyśleć, że jestem tajnym wysłannikiem rektora – mówi Zenon Lenczewski, który po siedemdziesiątce zaczął studiować kroatystykę i wyjechał na staż w ramach Erasmusa+.
DN: Jako 75-latek należy pan do grona najstarszych studentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu. Skąd pomysł, by na emeryturze zaczynać studia i dlaczego wybrał pan akurat kroatystykę?
ZL: Stało się to trochę przez przypadek. Jestem osobą aktywną, nie lubię się nudzić. Przez całe życie zawodowe intensywnie pracowałem, a kiedy kilka lat temu postanowiłem w końcu przejść na emeryturę, szybko poczułem, że siedzenie w domu nie jest dla mnie. Mam wiele pasji – codziennie pokonuję dziesiątki kilometrów na rowerze, latem wspinam się z córką na szczyty Alp, jeżdżę na nartach i na łyżwach, a i tak ciągle miałem za dużo wolnego czasu. Postanowiłem więc skorzystać z oferty Uniwersytetu Otwartego, który działa przy UAM w Poznaniu, i wykupiłem udział w kilku cyklach wykładów. Chodziłem na fizykę jądrową, chemię, filozofię i psychologię. Pewnego dnia pojawiła się propozycja letniego kursu języka chorwackiego i pomyślałem: czemu nie?
I ten język pana zachwycił.
Tak. Na kurs zapisało się około 30 osób, ale do końca dotrwało tylko dziecięciu zapaleńców, którzy w dodatku chcieli kontynuować naukę. Pani profesor zgodziła się prowadzić zajęcia wolontariacko, a że wszyscy robiliśmy postępy, zaczęła nas namawiać na studia kroatystyczne, na których wykłada. Nie ukrywam, że na początku potraktowałem to raczej jako żart.
A jednak zdecydował się pan zostać studentem. Co pana przekonało?
Siła perswazji pani profesor. Choć muszę przyznać, że długo się wahałem, bo obawiałem się śmieszności. Zastanawiałem się, jak będę postrzegany na uczelni. Poza tym zawsze były mi bliskie nauki ścisłe, z wykształcenia jestem m.in. inżynierem budownictwa, nie wiedziałem więc, czy odnajdę się na studiach humanistycznych. Ostatecznie moje wątpliwości rozwiała najmłodsza córka, która na ten pomysł zareagowała bardzo pozytywnie. Dodało mi to odwagi i postanowiłem spróbować.
Jakie warunki musiał pan spełnić, aby dostać się na studia?
Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, że osoba w moim wieku może w ogóle rozpocząć dzienne studia. W czasach mojej młodości nie było takich opcji, dziennie można było studiować tylko do 28. roku życia. Teraz wystarczyło, że zrobiłem to samo, co każdy inny kandydat – złożyłem dokumenty, wśród których było m.in.: świadectwo maturalne i dyplom ukończenia Politechniki Poznańskiej. Edukacja na politechnice została potraktowana jako odpowiednik licencjatu. Uwzględniono również moją znajomość chorwackiego, dzięki czemu mogłem od razu rozpocząć dwuletnie studia magisterskie na kierunku kroatystyka.
Trudno było odnaleźć się na uczelni? Bo od pana poprzednich studiów minęło już przecież pół wieku!
Okazało się to znacznie łatwiejsze, niż się obawiałem. Koleżanki i koledzy z roku wydawali się co prawda nieco zdezorientowani, kiedy zobaczyli obok siebie studenta, który mógłby być ich dziadkiem, ale szybko przestało to być problemem. Od razu przeszliśmy na „ty”, chodzimy razem na kawę, wymieniamy się notatkami. Większy szok przeżyli chyba wykładowcy, którzy na początku nie wiedzieli, jak mnie traktować. Może myśleli, że jestem tajnym wysłannikiem rektora albo że to jakaś kontrola z ministerstwa (śmiech). Na szczęście sytuacja się wyjaśniła i mamy przyjacielskie stosunki.
Niedawno wrócił pan z dwumiesięcznego stażu na Bałkanach, gdzie – w ramach programu Erasmus+ – zbierał pan materiały do pracy magisterskiej. O czym planuje pan pisać?
Pomysł na temat zrodził się rok wcześniej, kiedy podczas wakacyjnego pobytu w Splicie zwróciłem uwagę na ogromną ilość graffiti, jakie znajduje się na tamtejszych murach. W Polsce oczywiście też mamy napisy na ścianach, ale na Bałkanach jest ich dużo więcej, a lokalne władze w znacznie mniejszym stopniu z nimi walczą. Na seminarium magisterskim zaproponowałem, że napiszę o graffiti jako wyrazie zbiorowej pamięci, który zawiera w sobie przekaz zarówno kulturowy, jak i społeczny oraz polityczny. Mój pomysł bardzo się pani promotor spodobał.
Dwa miesiące wystarczyły na zebranie materiału? Jak wspomina pan pobyt na Erasmusie?
Staż formalnie odbywał się w Instytucie Etnologii i Folklorystyki w Zagrzebiu, w którym kilka miesięcy wcześniej zrealizowałem czterotygodniowy grant dla magistrantów i doktorantów, organizowany przez UAM. Początkowo myślałem, że Erasmusa też w całości spędzę w Chorwacji, jednak na miejscu zmieniłem zdanie. Po odwiedzeniu kilku chorwackich miast i zebraniu sporej dokumentacji fotograficznej postanowiłem wyruszyć dalej – najpierw do Serbii, a następnie do Bośni i Hercegowiny, oczywiście za zgodą uczelni. Graffiti w każdym z tych miejsc ma nieco inny charakter i dobrze odzwierciedla burzliwą historię byłej Jugosławii. Przez dwa miesiące wykonałem ponad 5 tysięcy zdjęć, więc myślę, że materiału do napisania pracy wystarczy. A jeśli chodzi o samego Erasmusa – był to naprawdę wspaniale spędzony czas. Poznałem mnóstwo ciekawych ludzi, dowiedziałem się wiele o lokalnej historii i kulturze. Miałem też doskonałą okazję, żeby poćwiczyć chorwacki. Przyszło mi nawet do głowy, żeby zostać tam już na stałe (śmiech).
Wygląda na to, że to przypadkowy kurs języka chorwackiego dał początek wielkiej fascynacji.
O, tak! Bałkany to niezwykle interesujący region, taki wielokulturowy tygiel. Poza tym pogoda jest tam ładna, jedzenie dobre, a ludzie przesympatyczni. To czego chcieć więcej? Fajne jest też to, że człowiek – znając chorwacki – jest w stanie dogadać się we wszystkich krajach byłej Jugosławii.
Co, oprócz ciekawych doświadczeń kulturowych, dał panu powrót na studia?
Przede wszystkim satysfakcję, że zdobyłem się na odwagę. A dodatkowo – przyjemne uczucie, że pomimo upływu lat nadal jestem sprawny intelektualnie i na wiele mnie jeszcze stać. Pierwszy rok udało mi się ukończyć ze średnią 5,0. Dzięki studiom mam też możliwość kontaktu z wieloma ciekawymi ludźmi i chyba to jest dla mnie najcenniejsze. Z perspektywy czasu jestem sobie wdzięczny za podjęcie tej decyzji i drugi raz zrobiłbym to samo.
Zenon Lenczewski – z wykształcenia inżynier konstrukcji budowlanych, chemik i ekonomista. Realizował kontrakty budowlane zarówno w Polsce, jak i za granicą, m.in. w Niemczech. Zarządzał Korporacją Budowlaną Drewbud. Zasiadał także w zarządach kilku banków, m.in. w Charkowie (Ukraina) i Kiszyniowie (Mołdawia). Prowadził własną firmę, która zajmowała się obsługą procesów inwestycyjnych przy budowach dla sieci handlowych.