Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
Data publikacji: 02.01.2023 r.
Stworzony przez dr Brygidę Dzidek Hapling ma szansę zrewolucjonizować nie tylko rynek gier i aplikacji edukacyjnych, ale również telemedycynę.
Pobyt w ramach Erasmusa w EMPA, federalnym instytucie technologicznym w Dübendorfie (Szwajcaria), otworzył jej głowę na nowe pomysły. Dziś podkreśla, że ten wyjazd był dla niej jak paliwo odrzutowe. To właśnie tam znalazła inspirację dla swoich naukowych poszukiwań i odwagę, by realizować własne pomysły. Zajęła się fizyką dotyku i stworzyła pierścień haptyczny. Czyli co dokładnie?
MR: Możesz nie kojarzyć pierścienia bajkowej Arabeli, który spełniał życzenia, ale twój Hapling trochę mi go przypomina. Zdradź, proszę, do czego ten pierścień ma służyć?
BD: Hapling to forma inteligentnej biżuterii, która za pomocą wibracji wspiera budowanie wrażeń sensorycznych w świecie cyfrowym. Pierścień umożliwia bezdotykową interakcję z graficznymi treściami, tworząc wrażenia dotykowe w przestrzeni wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości.
Brzmi dość skomplikowanie. Rozumiem, że zakładam pierścień na palec wskazujący…
Tak, bo z tego palca wibracje najlepiej rozprzestrzeniają się na całą dłoń. Hapling posiada rozbudowaną bibliotekę wrażeń dotykowych i rozpoznaje kilkanaście różnych gestów. Za pomocą informacji o położeniu dłoni i prędkości jej przemieszczania modulujemy w określony sposób emitowane przez pierścień wibracje i budujemy wrażenia dotykowe zbliżone do tych realnych. Użytkownik odczuwa fizyczne bodźce. Co to znaczy? Przebywając w rzeczywistości rozszerzonej, możemy np. uścisnąć dłoń drugiej osobie, pogłaskać kota czy chwycić za klamkę i otworzyć drzwi. Co więcej, możemy poczuć krople deszczu czy teksturę skóry węża.
Po co nam to wszystko?
Nikt nie ma już chyba wątpliwości, że połączenie świata fizycznego ze światem wirtualnym (tzw. rzeczywistość rozszerzona) będzie postępowało. Dlatego potrzebujemy łącznika, kontrolera. Obecnie na świecie testowane są inne urządzenia haptyczne, takie jak rękawice czy kamizelki, ale pierścień ma nad nimi tę przewagę, że jest niewielki i można mieć go zawsze przy sobie. Digitalizacja dotyku wynika z naturalnej ewolucji interfejsów, czyli połączeń człowieka i maszyny. Najpierw mieliśmy klawiaturę, myszkę, PIN Pad, a następnie coraz mniejsze ekrany smartfonów. Problem w tym, że wszystkie te kontrolery, czyli urządzenia, dzięki którym prowadzimy dziś interakcję z wirtualną rzeczywistością, są pasywne – cały czas musimy coś wciskać, przesuwać. Hapling jest kolejnym etapem tej ewolucji. To kontroler, który przenosi ruch ręki do świata online. Zależało nam, by był spersonalizowany, niewielki i towarzyszył nam przez cały dzień, ułatwiając prozaiczne czynności. Hapling może być zintegrowany np. z domem. Wówczas – wykonując jedynie ruch dłonią w powietrzu – otworzymy bramę, drzwi garażowe, włączymy światło, ogrzewanie, opuścimy rolety w oknach… Mając go na palcu, moglibyśmy też wypłacić pieniądze z bankomatu czy kupić bilet w parkomacie. Ten kontroler pozwala na pełną interakcję świata rzeczywistego i wirtualnego.
Hapling doskonale też wpisuje się w trend minimalizowania urządzeń, z których korzystamy.
To naturalne. Czy wiesz, że młodzi nie wiedzą, czym był telefon z tarczą numerową? Nie wyobrażają sobie, że numer rozmówcy można było wykręcać. Dziś PIN wbijają (jeśli są to cyfry) lub rysują (symbol), przesuwając palcem po ekranie. Kolejnym naturalnym krokiem jest więc rysowanie w powietrzu.
Zanim twój pierścień na stałe zagości w naszych domach czy codziennym życiu, ma szansę zrewolucjonizować rynek gier virtual reality. Dlaczego zaczynacie od gier?
Bo jest to segment najbardziej otwarty na nowości. Wprowadzenie zupełnie nowej formy interakcji wymaga zmiany sposobu myślenia, a w świecie gier o tę zmianę najłatwiej. Nie jest to jednak prosty rynek. Najpierw musimy zmienić paradygmat tworzenia gier – dzisiejsze są pisane na klawiaturę lub pady, interakcja użytkownika jest więc ograniczona i pasywna. Widzimy natomiast, jak te gry się rozwijają. Wykorzystując nowy interfejs, jesteśmy w stanie stworzyć użytkownikom dużo większe możliwości realnych odczuć obecności w środowisku gry, dodać element magii. Co ważne, Hapling może mieć mnóstwo innych zastosowań. Stopniowo do wirtualnego świata będziemy wprowadzać także treści edukacyjne czy szkoleniowe. Wyobraźmy sobie wirtualne muzeum, do którego będziemy mogli wejść i dokładnie przyjrzeć się eksponatowi… Albo szkolenie na platformie wiertniczej czy w innym, trudno dostępnym miejscu.
Chcesz więc nie tylko przybliżać ludziom świat, wpuszczając zainteresowanych do wirtualnego Luwru, ale też stworzyć możliwość głębszego doświadczania, pozwalając na przykład dotknąć Wenus z Milo.
I to jest właśnie odpowiedź na pytanie, czy wirtualny świat ma sens. Zdarza mi się czytać komentarze kwestionujące inwestycje w metawersum [połączenie różnych wirtualnych przestrzeni, które pozwolą użytkownikom pracować, spotykać się itp. – przyp. red.]. Tymczasem chodzi o to, by statystyczny Kowalski widział w Haplingu nie tylko gadżet, ale też narzędzie do pracy, zarabiania pieniędzy i efektywnego spędzania czasu. Wyobraźmy sobie, że rozmawiając w metawersum, będziemy mogli uścisnąć dłoń innej osoby i tym samym nawiązać relację z kontrahentem znajdującym się po drugiej stronie globu. Dzięki Haplingowi można też będzie na przykład operować robotem w Danii bez potrzeby przemieszczania się do tego kraju. Mogę żyć na polskiej wsi, a pracować na drugim końcu Europy. Ten pierścień ma szansę znaleźć zastosowanie zarówno w przemyśle, jak i medycynie.
W medycynie? W jaki sposób?
Jest wiele aplikacji, które mogą wykorzystywać wrażenia dotykowe oraz bezdotykowe formy interakcji – od specjalistycznych szkoleń przez diagnostykę po opiekę domową. W czasie pandemii doświadczyliśmy ogromnego kryzysu dostępności służby zdrowia i nadmiernego obciążenia pracowników medycznych. Tymczasem ich zadania spokojnie mógłby wykonać robot. Wyobraźmy sobie, że taki robot wspiera nas w obowiązkach domowych. W nagłych sytuacjach operatorzy linii alarmowych w bardzo łatwy sposób, za pomocą zestawów wirtualnej rzeczywistości, mogliby przejąć nad nim kontrolę i tak nim manipulować, by w efekcie przygotować podopiecznemu posiłek, podać leki czy pozostać z nim w kontakcie. Taki projekt rozwijamy już z partnerami z Norwegii i Belgii.
Kiedy to wszystko ma szansę się urzeczywistnić?
To nie jest kwestia czasu, tylko finansów. Postęp technologiczny w dużej mierze warunkowany jest przez politykę oraz typowy rachunek zysków i strat. Każda technologia ma swój cykl życia, a producenci w danym momencie robią wszystko, by utrzymać się na ścieżce wzrostu. Słowem, wprowadzając nowe rozwiązanie, zabijasz stary projekt. Moja firma, Haptology, poszukuje dziś inwestora, który pozwoli nam skalować i rozwijać produkt. Przy obecnych perturbacjach makroekonomicznych jest to jednak bardzo trudne.
A na jakim etapie rozwoju jest Hapling?
Pierścień jest w pełni funkcjonalny, przetestowany i dziś może być produkowany masowo. Wymaga to jednak ogromnych nakładów finansowych. Bez inwestora czy inwestorów nie ruszymy z miejsca.
Jak zamierzacie ich pozyskać?
Dziś moim głównym celem jest rozpropagowanie tej technologii. Zależy mi, by ludzie dowiedzieli się, że jest coś takiego jak Hapling, kontroler dotykowy. O bitcoinie też ktoś kiedyś wspomniał po raz pierwszy, a dziś – choć wielu z nas wciąż nie do końca rozumie, jak działają kryptowaluty – fakt jego funkcjonowania jest już zakotwiczony w masowej świadomości. Chciałabym, by teraz społeczeństwo usłyszało o haptyce i o tym, że w Polsce jest taki wynalazek. Jeszcze dwa lata temu to był tylko pomysł, który chciałam przelać na papier. Od tego czasu udało mi się znaleźć ludzi, którzy pomogli mi stworzyć tę technologię. I to jest dla mnie największy sukces. Wiem, że Hapling działa i że może mieć najróżniejsze zastosowania.
Wielokrotnie podkreślałaś, że niebagatelne znaczenie dla twoich naukowych osiągnięć miał pobyt na Erasmusie w szwajcarskim federalnym instytucie technologicznym.
Wyjazd na Erasmusa jest jak paliwo odrzutowe. Nic, nawet wygrana w Lotto, nie jest w stanie przynieść takich korzyści. To jeden z najważniejszych okresów w moim życiu. Pobyt za granicą otworzył mi głowę na nowe pomysły, pozwolił poznać ludzi z różnych kultur, z odmiennym doświadczeniem i światopoglądem, i wyjść z kokonu małej wioski i tego hermetycznego świata. Co więcej, Erasmus uświadomił mi, że można żyć z jedną walizką i być szczęśliwym. Do 2018 r. co trzy, cztery lata zmieniałam miejsce zamieszkania. Do Polski wróciłam z dwiema walizkami, laptopem i głową pełną pomysłów.
Dr Brygida Dzidek – założycielka i prezeska Haptology, krakowskiego start-upu specjalizującego się w technologii dotykowej. W czasie studiów na kierunku bioinżynieria materiałów na Uniwersytecie Śląskim (2008-2013) dwukrotnie wyjeżdżała na stypendium do Szwajcarii (2010 i 2012). Po uzyskaniu tytułu magistra (2013) rozpoczęła – jako stypendystka unijnego programu MSCA (Marie Sklodowska-Curie Actions), wspierającego wybitnych naukowców – doktorat na Uniwersytecie w Birmingham w Wielkiej Brytanii. Zajmowała się tam badaniem fizyki ludzkiego dotyku oraz mechaniki interakcji z urządzeniami dotykowymi. W trakcie pracy doktorskiej (obrona w 2017 r.) pracowała na uniwersytetach w Paryżu, Brukseli, Birmingham, Göteborgu, Lublanie. Od 2018 r. mieszka w Polsce i zajmuje się rozwijaniem biznesu, w czym pomogły jej m.in. ukończone w 2021 r. podyplomowe studia Executive MBA na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. W lutym 2020 r. założyła start-up Haptology, a jesienią 2021 r. na targach WebSummit w Lizbonie po raz pierwszy zaprezentowała pierścień haptyczny Hapling. Do tej pory na rozwój i komercjalizację pierścienia spółka Haptology pozyskała 5,4 mln zł z programu sektorowego GameINN, realizowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), oraz od prywatnych inwestorów, m.in. Grzegorza Polanieckiego, dyrektora generalnego Enter Air, który jest jednym z udziałowców Haptology.