treść strony

EPALE

Biblioteka zaangażowana

Monika Schmeichel-Zarzeczna

Monika Schmeichel-Zarzeczna

Historyk sztuki, trenerka, bibliotekarka. Zawodowo związana z Miejską Biblioteką Publiczną w Lublinie. Zajmuje się prowadzeniem działań wykorzystujących nowe technologie w edukacji, pisaniem projektów oraz wspieraniem rozwoju osób z różnych grup wiekowych i społecznych. Członkini Stowarzyszenia LABiB, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prowadzi portal Biblioteka Aplikacji (bibliotekaaplikacji.com). Ambasadorka EPALE.

Monika Schmeichel-Zarzeczna

O tym, w jaki sposób realizować działania z obszaru edukacji obywatelskiej i jak wspierać wielopoziomowy rozwój osób dorosłych opowiada Barbara Markowska z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie w rozmowie z Moniką Schmeichel-Zarzeczną.

MS-Z: Wiele osób ma problem ze zdefiniowaniem, czym właściwie jest edukacja obywatelska, jaki jest jej zakres, a także kiedy i gdzie należy (się) jej uczyć. Dlatego też naszą rozmowę chciałabym zacząć od pytania, jak rozumiesz to zagadnienie?
BM: Jestem zwolenniczką kształcenia ustawicznego, ponieważ myślę, że wiele problemów w życiu osób dorosłych wynika z tego, że nie korzystają one w pełni z dostępnych wokół możliwości. Często kończymy edukację na etapie szkoły, uczelni i później nigdzie jej nie kontynuujemy. Świat wokół nas ciągle się zmienia. Bez edukacji nie tylko przestajemy nadążać za rzeczywistością, ale wręcz pewne umiejętności tracimy. Jako osoby dorosłe nadal przechodzimy przez kolejne etapy życiowe, które dają szansę rozwoju na różnych płaszczyznach: społecznej, psychologiczno-emocjonalnej czy fizyczno-biologicznej. Od świadomości człowieka, jego wiedzy i chęci zależy to, jak będzie się rozwijał. Często ludziom brakuje właśnie świadomości, że aby korzystać z życia i w pełni w nim uczestniczyć, powinni przez cały czas się uczyć. Z naciskiem na „się”.

Kim jest świadomy i aktywny obywatel?
Mam wrażenie, że przez cały czas wspominasz o obywatelu, a ja mówię o człowieku. Kiedy słyszymy słowo „obywatel”, to od razu kojarzymy je ze sferą społecznopolityczną. Bardzo ważne jest natomiast, żeby dbać o rozwój na wszystkich płaszczyznach. Zauważ, że w ostatnich pięciu latach wiele osób bardzo rozwinęło się „obywatelsko”. Mówię to w cudzysłowie, ponieważ ludzie nie do końca mają wiedzę na temat funkcjonowania świata, a przede wszystkim działania sfery informacji. Często ulegają wpływom liderów politycznych, celebrytów, różnego rodzaju mediów. Bez rzetelnej wiedzy i krytycznego podejścia stają się sterowalni. Chwalimy nieraz aktywność społeczną, kiedy ludzie są zaangażowani, wychodzą, protestują, wyrażają swoje zdanie. Gdyby się jednak zastanowić, na ile wyrażają własne zdanie, w jakim stopniu jest to ich samodzielna konkluzja i refleksja nad tym, co się dzieje, to może pojawić się problem. Tylko człowiek, który ma głębszą wiedzę o sobie samym i świecie, może swoje zainteresowania przekuć w celowe działanie. Wtedy można powiedzieć, że jest świadomym obywatelem, świadomym człowiekiem, aktywnym mieszkańcem świata. Pamiętajmy, że w tym obszarze miarodajne nie są żadne stopnie czy osiągnięcia naukowe. Aktywność obywatelska, którą obserwujemy przez ostatnie lata, jest wyzwaniem dla edukatorów, w tym dla nas – bibliotekarzy. Próbujemy podsuwać ludziom rzetelne źródła informacji, proponować im formy działania umożliwiające rozwój, także w zakresie samodzielnej oceny sytuacji.

Czyli przede wszystkim powinniśmy się uczyć krytycznego myślenia oraz selekcji informacji, ale też poznawać siebie i swoje miejsce w społeczeństwie?
Tak, a ponadto na kolejnych etapach życia stajemy przed różnymi wyzwaniami, w inny sposób postrzegamy różne sytuacje, a także mamy inne potrzeby i oczekiwania. Inaczej też je manifestujemy. Chodzi o to, że człowiek, który chce w pełni uczestniczyć w świecie, musi zdobywać wiedzę o sobie i o tym, co go otacza. Wtedy będzie samodzielnie, krytycznie myśleć.

W jaki sposób biblioteka może wspierać ten wielopłaszczyznowy rozwój dorosłego człowieka?
Pierwszą, podstawową funkcją biblioteki jest gromadzenie zbiorów, dotykających aktualnych tematów i problemów współczesnego świata. Powinniśmy być obiektywni. Nie możemy narzucać czytelnikom naszych opinii, ale powinniśmy podsuwać im różnorodne i rzetelne źródła wiedzy oparte na faktach oraz badaniach. Rolą biblioteki i bibliotekarzy jest obserwowanie zmieniającej się rzeczywistości i udostępnianie ludziom sprawdzonych informacji, nie tylko w formie książek, ale też stron internetowych, filmów, prasy. Natomiast drugą funkcją jest tworzenie przestrzeni sprzyjającej angażowaniu się w działania. Biblioteka ma być miejscem przyjaznym, w którym odwiedzający będą mogli realizować swoje potrzeby. W tym momencie powinniśmy też wykorzystać to, że ludzie chcą się w coś angażować, że zaczynają się obywatelsko realizować. Trzeba zapewnić im przestrzeń do współdziałania. Marzę o tym, żeby biblioteka była parasolem, pod którym dla każdej osoby i każdego działania znajdzie się miejsce... Dla kącika zieleni, w którym wspieramy świadomość ekologiczną i dyskutujemy o zmianach klimatu, sadzimy rośliny, uczymy się, jak segregować odpady i dowiadujemy, jak ekologicznie żyć. Dla kobiet, które chcą podyskutować o swoich prawach i realizują różne inicjatywy wspierające. Wreszcie dla przedstawicieli mniejszości narodowych, którzy chcą opowiadać, kim są, dlaczego mieszkają właśnie w Polsce i jak wygląda ich życie. Powinniśmy wspierać takie działania.

Które z tych dwóch zadań jest według ciebie trudniejsze do realizowania – aktywizowanie do działania czy jednak zachęcanie do sięgania po rzetelne źródła informacji?
Jak wiemy z corocznych raportów Biblioteki Narodowej, niewielu ludzi w ogóle sięga po książki, więc pojawia się pytanie, czy są w stanie podjąć wysiłek, by poszukiwać zweryfikowanych informacji? Myślę, że trudność jest podobna w obu przypadkach. Świadoma jest niewielka część społeczeństwa, która ma pęd do wiedzy i potrzebę głębszego rozwoju. Tak było, jest i będzie. Nie jest to jedynie syndrom naszych czasów. Trzeba też pamiętać, że informacje rozpowszechniane przez biblioteki muszą być podawane w formie przyjaznej użytkownikowi. Najlepiej zobrazuje to historia, która miała miejsce po przyznaniu Nagrody Nobla Oldze Tokarczuk. Wiele osób przychodziło wtedy do biblioteki, żeby wypożyczyć jej książki. Po czym część czytelników wracała i mówiła: „To nie dla mnie, nie rozumiem, o co jej chodzi. Jakaś dziwna jest”. W odpowiedzi na takie głosy zorganizowaliśmy – jako Koło nr 3 Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich Oddział w Szczecinie – piknik literacki poświęcony twórczości pisarki. Formuła była bardzo przyjazna, lekkostrawna. Na Rynku Siennym w Szczecinie wystawiliśmy leżaki i zaprosiliśmy ekspertów, którzy dyskutowali na temat twórczości noblistki, podejmowanych przez nią wątków czy języka w sposób krytyczno-literacki, ale jednocześnie zrozumiały dla słuchaczy. Dla wielu osób to było dobre spotkanie, umożliwiające porozmawianie o literaturze Olgi Tokarczuk i przez to oswojenie się z jej twórczością. Jestem zwolenniczką działań w przestrzeni publicznej. Uważam, że biblioteka powinna wychodzić z inicjatywami poza swoje mury.

To bardzo ciekawe – wyjście do ludzi, oswajanie literatury w przestrzeni publicznej. Interesuje mnie, jakie jeszcze działania prowadzicie. Myślę, że dla wielu z nas będzie to duża inspiracja.
Takich działań realizujemy sporo, wiele z nich wychodzi bardzo dobrze. Przykładem może być projekt „Okno na świat”. To była inicjatywa realizowana we współpracy z mniejszościami narodowymi ze Szczecina. Wyszliśmy z biblioteki i przygotowaliśmy spacer śladami szczecińskich Żydów. Zorganizowaliśmy również spotkanie z przedstawicielami mniejszości tatarskiej. Przyjechał do nas Musa Czachorowski, autor zbioru baśni o Tatarach polskich. Książkę tę pięknie zilustrowała Iryna Malynska, która przeprowadziła u nas warsztaty dla dzieci. W ten sposób jednocześnie stworzyliśmy przestrzeń do dyskusji dla dorosłych i zajęcia animacyjne dla młodszych czytelników. Oprócz tego zaprosiliśmy dwie Czeczenki, z którymi można było porozmawiać. To było nasze pierwsze zaangażowane społecznie i jednocześnie bardzo udane przedsięwzięcie. Odbyło się w 2017 roku. Musimy pamiętać, że rolą biblioteki jest też otwieranie ludziom drzwi na świat. Rok później przygotowaliśmy projekt „Centrum kultury dialogu” jako odpowiedź na obniżenie jakości języka w debacie publicznej. Zorganizowaliśmy spotkanie z prof. Ewą Kołodziejek, podczas którego rozmawialiśmy o tym, jak zmienia się język i jak funkcjonuje w przestrzeni publicznej. W trakcie innego wydarzenia poruszaliśmy temat języka bez przemocy. Wielu uczestników naszych warsztatów z negocjacji było bardzo zaskoczonych, ponieważ uświadomiło sobie, że pertraktacje można uznać za zakończone sukcesem, kiedy obie strony są usatysfakcjonowane. Podczas tych spotkań najbardziej wyraźnie dostrzegłam znaczenie edukacji dorosłych. Wszyscy mamy jakieś przekonania, nie zawsze pozytywne, a tego rodzaju działania pomagają nam się zmieniać i inaczej patrzeć na świat.
Opowiem też o jednej porażce, żeby nie pozostawić wrażenia, że wszystko zawsze się nam udaje. Sytuacja dotyczyła projektu „Z książką przeciwko przemocy”. Przygotowaliśmy spotkanie z Małgorzatą Strękowską-Zarębą i zorganizowaliśmy warsztaty wokół jej książki Dom nie z tej ziemi, poświęconej tematyce przemocy wobec najmłodszych. Na spotkanie przyszło tylko dwoje dzieci. Prawdopodobnie naszym błędem było to, że reklamując wydarzenie, ogłosiliśmy, że publikacja dotyczy przemocy i tego, jak jej zapobiegać w rodzinie. Chyba wszyscy się wystraszyli. Okazuje się, że zachowania agresywne wobec dzieci są nadal tematem tabu. Ludzie boją się stygmatyzacji, podejrzenia o to, że u nich w domu występuje przemoc. Tak to prawdopodobnie zostało odebrane, chociaż zupełnie nie o to nam chodziło.

Poruszacie ważne i aktualne tematy, a wielu bibliotekarzy boi się inicjować tego rodzaju działania.
Dzieje się tak, ponieważ w dużej mierze działamy pod szyldem Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Jako biblioteka na niektóre projekty byśmy się nie zdecydowali. Nawet gdybyśmy chcieli je zrealizować, nie wiadomo, czy uzyskalibyśmy pozwolenie.

Zatem stajecie przed pewną barierą. Coraz częściej widzę, że z jednej strony biblioteki są otwarte i ich zadaniem ma być reagowanie na zmieniającą się rzeczywistość, ale z drugiej strony – tak jak właściwie w całym sektorze kultury – pojawia się ostrożność w dotykaniu trudnych tematów.
Dyrekcje bibliotek zazwyczaj dbają o to, żeby instytucje przez nie zarządzane nie były kojarzone z żadną ze stron politycznego sporu. Trochę to rozumiem. Teraz bardzo łatwo można wiele rzeczy upolitycznić, a my musimy pozostać neutralni, aby w bibliotece każdy czuł się dobrze i znalazł swoje miejsce, niezależnie od tego, jakie ma poglądy, przekonania czy jaką religię wyznaje. Stąd obawa przed działaniami, które mogą sprawić, że zostaniemy posądzeni o zaangażowanie partyjne. Dobrym rozwiązaniem jest w tej sytuacji zapraszanie do współpracy organizacji pozarządowych. Przedstawiciele trzeciego sektora działają bardzo prężnie na wielu różnych polach. Mają też większą swobodę. Dzięki partnerstwom możemy zorganizować wiele potrzebnych i wartościowych inicjatyw.

Swoją pracę w bibliotece łączysz z działalnością w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich, a także z innymi aktywnościami.
Warto mieć narzędzie do robienia ciekawych i potrzebnych rzeczy. Dla mnie jest nim praca w bibliotece, która daje mi możliwość kontaktu z ludźmi oraz realizowania działań na rzecz rozwoju lokalnej społeczności. Należę także do Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, dzięki któremu zyskuję nowe, duże możliwości. W 2020 roku, kiedy zaczęła się epidemia COVID-19, pojawił się ogromny lęk, ale też bardzo pozytywny zryw społeczny, polegający na niesieniu pomocy innym. Uznałam wtedy, że rolą bibliotekarza jest także dokumentowanie życia społecznego. Jako Stowarzyszenie zainicjowaliśmy projekt „Epidemia dobra w Szczecinie”. W naszym mieście zawiązała się grupa „Pomóżmy tym, którzy pomagają”. W jej składzie był m.in. fotograf Jarek Dulny. Z zebranego przez niego materiału przygotowaliśmy folder i wystawę, którą prezentowaliśmy w wielu miejscach. Jako bibliotekarze możemy też opowiadać o ważnych, przełomowych momentach w życiu naszych społeczności – i ta wystawa właśnie to obrazuje. To opowieść o tym, że jest w nas dobro. Cały czas z różnych mediów słyszymy, ile trudnych, złych rzeczy dzieje się dookoła. Żywiołem bibliotekarzy jest słowo, więc jesteśmy zobowiązani, żeby opowiadać o świecie – rzetelnie, prawdziwie i budująco.  

Sporo mówisz o Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich. Jak wiele daje ci ono możliwości działania na rzecz ludzi i jak duży nacisk kładziecie na bycie w społeczności? Trzeba zaznaczyć, że nie wszystkie koła SBP realizują tego rodzaju inicjatywy. Czy mogłabyś podpowiedzieć, w jaki sposób ożywić, zaktywizować członków Stowarzyszenia w innych regionach?
Po pierwsze, trzeba sobie uświadomić, że Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich albo LABiB, w którym działasz, to organizacje pozarządowe, takie same, jak wszystkie inne. Czasami jesteśmy mocno zamknięci w swoim branżowym świecie, a tak naprawdę mamy analogiczne możliwości, jak pozostałe podmioty trzeciego sektora. Jako członkowie SBP uczestniczyliśmy w różnych działaniach, szkoleniach i korzystaliśmy ze wsparcia dla organizacji pozarządowych.

Źródło: platforma EPALE https://epale.ec.europa.eu/pl